O mnie

Urodziłem się w 1970r. w Bielawie (obecnie woj. dolnośląskie). Mieszkałem tam krótko, bo zaledwie pięć lat. W 1975 r. przeprowadziliśmy się do Jastrzębia Zdroju (obecnie woj.śląskie). Tam chodziłem do szkoły podstawowej i tam zawiązałem pierwsze przyjaźnie, które trwają zresztą do dziś dnia. I pewnie z tego powodu o Jastrzębiu mówię – moje rodzinne miasto. Zawsze będzie przypominało mi najpiękniejsze lata dzieciństwa, choć w pamięci pozostanie też początek lat osiemdziesiątych. Ostatni obraz wyjeżdżającego za granicę (jak się okazało na zawsze) ojca, który wiedział, że nie zapewni rodzinie godnego życia a zaraz potem wydarzenia grudnia 1981 r. Stojące na głównej ulicy czołgi i wojskowe amfibie, wylewająca się rzeka górników z kopalni Manifest Lipcowy uciekających przed pałami i, jak się później okazało, strzałami ZOMO-wców pacyfikujących kopalnie, strach i głęboki lęk o matkę mającą dyżur w przykopalnianej przychodni, bezradność 11-latka w obliczu pytań młodszego brata – Mariusz, gdzie jest mama? Takich rzeczy się nie zapomina.
 

W 1985 r. wyjechałem do Bielska-Białej. Przyzakładowa szkoła oferowała internat i stypendium, co stanowiło niebagatelny argument dla mojej mamy, która z pensji pielęgniarki utrzymywała mnie i brata. Liceum zawodowe w Zespole Szkół Samochodowych przy FSM to krótki, choć ciekawy dla mnie epizod życia. Z tamtego okresu pozostały mi sympatia do pięknego miasta i zamiłowanie do żeglarstwa. To były ostatnie lata socjalizmu w Polsce. Wtedy trzytygodniowe rejsy po Mazurach właściwie nic nas nie kosztowały. Jako pracownicy FSM czarterowaliśmy za półdarmo łodzie żaglowe i wyposażani byliśmy przez ludowy ustrój starający się przedłużyć swój byt w diety, których nie dało się ani przejeść ani zamienić na zimne piwo w sztynorckiej Zęzie.
 

22 lipca 1989r. na zawsze wpisał się w moją pamięć. To właśnie wtedy jadąc do Rowów nad morzem przez … Kózki nad Bugiem, poznałem swoją przyszłą żonę. Było to moje pierwsze spotkanie z tą częścią Polski. I choć na spotkanie w Rowach z przyjaciółmi spóźniłem się... dziesięć dni, to warto było.

W 1991r. ożeniłem się i rozpocząłem pracę, jako nauczyciel techniki w szkole podstawowej nr 4 w Siedlcach. Rok później postanowiłem kontynuować naukę w Wyższej Szkole Pedagogiki Specjalnej w Warszawie, którą ukończyłem w 1996r., uzyskując tytuł magistra pedagogiki resocjalizacyjnej. Studia na Grzegorzewskiej wywarły niewątpliwie wpływ na moje dalsze życie zawodowe.
 

W 1994r. urodził się nasz syn. Aleksy stał się oczkiem w głowie. Dziś to student prawa i ogromnie cieszę się, że daje sobie radę, choć nie zawsze pewnie umiem mu to pokazać. 27 czerwca 2012r. na świat przyszła Antonina. Nigdy nie przypuszczałem jak bardzo może zmienić świat taka mała osóbka. Tosia to ogrom szczęścia dla całej naszej rodziny.
 

Od 2002r. udzielam się w samorządzie. W latach 2002 – 2006 byłem Przewodniczącym Komisji Rewizyjnej Rady Miasta Siedlce, w latach 2006-2010 Przewodniczącym Rady Miasta. Obecnie udzielam sie w kilku komisjach, w których mam nadzieję wykorzystać swoje doświadczenie i wiedzę. Samorząd to miejsce, które stało się dla mnie doskonałą szkołą odpowiedzialności obywatelskiej, miejscem inspiracji i realizacji pomysłów służących naszemu miastu. Muszę przyznać, że choć praca ta jest szalenie trudna, często obok satysfakcji przynosząca wiele goryczy, to lubię być radnym. Lubię kreować i wpływać na otaczającą mnie rzeczywistość.
 

Od 1 lipca 2014 r. piastuję funkcję dyrektora Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Jaworku. To kolejna zmiana w moim życiu zawodowym. Trudno mi dzisiaj dokonać jakiejś rzeczowej konstatacji obecnej sytuacji. Wierzę jednak, że praca choć wydaje się trudna przeniesie mi i społeczności ośrodka wiele satysfakcji i korzyści. 
 

Prywatnie jestem człowiekiem pogodnym i lubianym w gronie przyjaciół. Wiele moich osobistych fascynacji stało się dla innych rzeczami równie ważnymi jak dla mnie. Cieszę się, że skutecznie udaje mi się rozmiłować innych w Mazurach, po którym od wielu sezonów żeglujemy z coraz to nowymi osobami, czy też w górach, gdzie spędzamy ferie zimowe. Odkryłem dla siebie snowboard i staram się dotrzymać kroku mojemu synowi, który ciągle sprawdza czy ojciec jeszcze się za mocno nie zestarzał.